poniedziałek, 5 października 2015

Dzień jak codzień

Dzisiejszy dzień będzie kurewsko ciężki – kac. Ale jak to robi Polak – trzeba sklinować ! Standardowo wczorajszy wieczór spędziłem w ulubionym barze i zapewne dzisiejszy dzień także tam zakończę. Dlaczego w barze a nie w klubie? A dlatego, że Chinole wolą napierdolić się w swoim gronie pograć w różne pojebane gry niż wychodzić do klubu gdzie jest mega mocna muzyka. Dla nich to jest tak jakby nasza domówka ale w barze z różnymi atrakcjami które skośnoocy uwielbiają. Chińczycy wydają tam majątek. To nie jest tak jak u nas, napizgasz się w domu jak najtaniej, a później gnasz na party.Oni potrafią wydać 1000 Polskich złotych w jedną noc i nie robi im to różnicy, nie płaczą na drugi dzień, że wydali tyle pieniędzy na melanż.





 Niektóre imprezy kończą się nawet na moście ! 







Mogą sobie naprawdę na dużo pozwolić chociaż większość z Was uważa, że Chińczyk zrobi Ci nowe Air Maxy za miskę ryżu. Te czasy już się skończyły. Przeciętny chińczyk zarabia dużo więcej od przeciętnego polaka. Oczywiście też jest tania siła robocza ale weźmy pod uwagę to, że tutaj w jednym dużym mieście żyję nie wiele mniej ludzi niż w naszej pięknej Polsce. Pierwszy z przykładów na ich wysokie zarobki – jeden z moich znajomych, zaprosił nas w któryś piątek na imprezę za którą zapłacił 2000 yuanów (ok. 1100 zł) za sam alkohol, po czym na drugi dzień zadzwonił i mówił, że trzeba kontrować bo nie można dopuścić do kaca (co najlepsze ten znajomy jest dyrektorem szkoły – idealny przykład dla młodych uczniów). Drugim z przykładów może być Jerry – facet 30 lat zachowanie 20 latka, brak żony, twierdzi, że w tym momencie chce tylko papapa (kiedy ktoś mówi papapa chodzi mu wiadomo o co – o seks), jeździ nowym Audi Q7 ubrany tylko w bardzo dobre i drogie marki i szczerze się przyznaje, że on nie pracuję, on ma mamę. U nas za taki tekst jesteś pajacem i kasztanem który baluje za matki hajs. Weźmy też pod uwagę, że w Chinach samochody są zajebiście drogie. Jeśli u nas samochód kosztuje 100 tysięcy u nich jest to koszt około 200 tysięcy. Mimo to widokiem codziennym jest Aston Martin, Bentley czy też nawet Rolls-Royce, moi nauczyciele jeżdżą Cadilacami i innymi drogimi markami, a dziekan popierdala Maseratti Gran Turismo. Porsche to jest przeciętny samochód – jeździ tego bardzo dużo i przeważnie prowadzą je kobiety. Wracając do imprez. Chińczycy mają dużo dziwnych zwyczajów. Wygląda to mniej więcej w ten sposób, że ktoś zamawia jedno pudełko piwa (Chińczycy wódki nie lubią przynajmniej moi znajomi a jest ich dużo) i każdy dostaje po piwie i szklaneczce. Nalewasz sobie szklankę i nie pijesz sam tylko stukasz w kogoś kubek i wtedy pijecie razem. Jest taki zwyczaj, że jeżeli uderzysz szklanką o szklankę i słyszysz dźwięk uderzającego szkła znaczy to, że pijesz do dna natomiast jeśli chcesz się z kimś stuknąć, a ktoś zasłoni szklankę palcem i nie usłyszysz dźwięku szkła pijesz ile chcesz. Moim ulubionym sposobem jest zawołanie wszystkich i krzyknięcie „ganbei” (w dosłownym znaczeniu znaczy to robić szklankę). Wtedy wszyscy są zmuszeni do wyjebania całej szklanki co łączy się z szybszą fazą. Skośnoocy lubią też grać w kości podczas picia alkoholu (przegrywasz – pijesz). Niestety najmocniejsze Chińskie piwo ma 3.7 % (na pewno mają mocniejsze ale są to piwa których nie da się wypić bo są tak nie dobre), oczywiście mają też zagraniczne browary ale mała butelka Corony kosztuje około 15 złotych w barze. Przez to, że wiecznie pijemy „tsingtao” które ma bodajże 3.6 % latam jak zjeb do klopa, a wszyscy mi mówią, że mam problemy z pęcherzem. Jest u mnie godzina 16:42 popijam Harbina (piwo) i przed chwilą wróciłem ze spaceru na którym chciałem sobie usiąść i odpocząć na kamieniu obok zajebistego stawu.



Usiadłem otworzyłem browar i czując się jak małpa (każdy patrzy na ciebie) powoli popijałem piwko w 40 stopniowym upale przepalając kiepem. Po czym podszedł do mnie jakiś chińczyk (wiek ok. 40 lat) stanął jakieś 50 cm przede mną i zaczął cieszyć ryj. Wyciągnął łapę z kiermany i skierował w kierunku moich kiepów które leżały na kamieniu obok mnie. Popatrzyłem na niego i zapytałem co chce. Nie odpowiedział nic, stał dalej jak idiota wpatrując się we mnie z uśmiechem. Dałem mu kiepa z myślą, że się odpierdoli ale niestety nie zadziałało, dalej stał i zaciągając się patrzył na mnie. Mówię kurwa ! Może to jakiś zjebany rasista który zaraz z kieszeni wyciągnie wiązkę dynamitu i krzyknie Allah Akhbar ! Więc zawinąłem moje kiepy, piwko w rękę i ruszyłem przed siebie. Przebijając się przez tłum Chińczyków, którzy na Ciebie patrzą mniej więcej jakbyś właśnie wysiadł ze spodka, który przyleciał z Marsa, zmieniłem ławkę po czym stwierdziłem, że mimo tej zmiany i tak nadal będę białasem i nie będę miał spokoju. Nigdzie nie znajdę spokoju tak jak w mieszkaniu- pomyślałem. Po czym wróciłem po drodze kupując kolejne piwo. Na zakończenie muszę Was przeprosić za chujową jakość zdjęć, ale któraś z imprez była naprawdę gruba i stłukłem aparat.

Zakazy? Żartujesz ! O policjantach i ich zachowaniach w następnym wpisie






Debilny Wstęp

Na wstępie chce poinformować iż ten blog będzie opowiadał o moich pojebanych przygodach które spotkały mnie w Chinach. Jako, że jestem rdzennym Polakiem z krwi i kości łączy się to z dużą ilością przekleństw i alkoholu. Od razu mówię, że Ruscy to pikuś przy Chińczykach a nie wiecie o tym dlatego, że Chińczycy nie mają dostępu do takich portali jak facebook czy youtube gdzie mogliby publikować swoje ześwirowane pomysły. Sama jazda samochodem po Chinach to turbo wyzwanie. Oni nie wiedzą co to jest ustąpienie pierwszeństwa a klakson nie służy do opierdolenia kogoś na drodze tylko do przekazania informacji : Ja jadę, a wy wszyscy spierdalajcie . Sytuacji tego typu jest bardzo dużo i to nie tylko z dziedziny motoryzacji. Niestety bardzo dużo przygód które przeżyłem wyleciało mi z głowy. Pierwsze dni były jedną wielką parodią ! Nie wiedziałem jak rozmawiać, potrafiłem powiedzieć po chińsku „Dzieńdobry” i „Nazywam się Piotr” (chociaż i tak nie wiedziałem jak wymawia się moje imię po chińsku) rozmowa po angielsku ? Niestety ! Mieszkam w małej mieścinie zaludniającej milion mieszkańców którzy po raz pierwszy widzą białasa i potrafią powiedzieć „hello” … Gdy wychodzisz na ulicę czujesz się co najmniej jak małpa. Każdy patrzy jak szpak w pizdę, wytykają Cię palcami i krzyczą „waiguoren” (obcokrajowiec). Szczerze ? Sram na to z tego powodu, że nie przyjmują Cię jak Polak murzyna czyt. „wypierdalaj czarnuchu” tylko oni się że tak powiem jarają tym że mogą zobaczyć kogoś kto nie ma twarzy 2D z czarnymi oczami wyglądającymi jak patelnia tefal, a kogoś kto ma wielki nos i kolorowe ślepia. To jest tylko mega krótki wstęp do tego co będzie w następnych postach. Będzie dużo zdjęć z pojebanych imprez i nie tylko (NIEKTÓRZY Chińczycy potrafią naprawdę dużo wypić). W pierwszych miesiącach pobytu zbierałem się do założenia bloga ale niestety nie wypaliło to z powodu mojego jebanego lenistwa. Na dzisiaj to by był koniec bo tak jak powiedziałem we wcześniejszym zdaniu jestem leniwy.